dzis w godzinach popoludniowych zdobylam moje upragnione szyszki, te co to na nie czekalam ,az racza spasc .... igly opadly , taki wiatr byl ! a szyszki ani mysla pospadac... a w dodatku co do tego spadania to jeszcze mam wymagania... zeby za plotem spadalo, na chodnik ;) Wiele razy wracalam kolo tego drzewa i z zazdroscia patrzylam na piekne okazy jakie leza na posesji ... na dachu garazu. Dzis poprostu mialysmy szczescie , na chodniku szyszek oczywiscie nie bylo, nad glowa wysoooko wisi jakies 10 , siegnac sie nie da, ale patrzymy: oto czlowiek , no jeszcze nigdy tak nie ucieszl mnie widok czlowieka ! w dodatku wypiety do nas dupskiem :) bo akurat cos naprawial! wystarczylo poprosic :) pan wskoczyl na dach (nie bylo wysoko bo garaz w dole a dach mial na wysokosci kolan ) i chwiejnym,niepewnym krokiem przespacerowal sie po dachu ,chyba mial troche stracha ze sie zawali, tez bym sie bala... w koncu to angielska konstrukcja... no ale nie o tym mialo byc, koniec koncow zlapal 2 najblizej lezace szyszunie i nam podal :) Szyszki tak mi sie podobaja, ze nie bede juz z nimi nic robic, sa ozdoba same w sobie ! Na koniec jeszcze przed samym wejsciem do domu skubnelam galazke hortensji... jeszcze sa wiec nalezy sie nimi cieszyc !
ależ piękne szyszunie, zazdroszczę, bo też o takich marzę, ale ja uwielbiam gortensje i tej Twojej to... no cóż moje już dawno są "łysiutkie" buziaki i dziękuję za wpis u mnie :)
OdpowiedzUsuń