20 mar 2011

Cruella i jej mroczne tajemnice...

Poniewaz zostalam zaproszona do zabawy  dzis zdradze kilka swoich tajemnic  albo raczej faktow ,ktore mialy miejsce  w ciagu mojego zycia:) Zastanawiajac sie  o czym pisac  a o czym raczej nie.... wyszlo mi ,ze  powinnam zmienic  pseudo z  Agnesha  na  Cruella raczej. Dlaczego? przeczytajcie sami...

1. W wieku lat 3 prawie zaczelam uczeszczac do przedszkola i tam poznalam Violetke, sliczna dziewczynke o jasnych wloskach, no aniol nie  dziewczynka , z wygladu oczywiscie tylko i wylacznie. Jak wiadomo - i - daje + wiec  skumulowalysmy swoja energie we wszystkich mozliwych dziedzinach zycia przedszkolnego :) To byla jazda ! nie ma jak brojenie razy 2 wynikiem czego albo stalysmy w kacie co oczywiscie bylo dalej zabawne albo dostawalysmy w dupe  i  szlysmy sobie   broic dalej , tyle ze po cichu . No grzeczna nie bylam raczej...

2.W szkole siedzialam w lawce  z Violetka,  niestety tylko na poczatku,bo pani miala jednak inny pomysl na zajecia  niz my:) Posadzila nas osobno co objawilo sie rozkwitem epistolografi i namietnie posylalysmy sobie krotkie lisciki , za ktore dostawalysmy uwagi  a reszta klasy ryczala ze smiechu kiedy nauczycielka kazala Violetce odczytac glosno co tez takiego waznego musiala mi napisac .  Jeden z lepszych ,  lecial mniej wiecej tak; Ukradli gacie twojemu tacie zlodzieje, gdzie ten twoj tata na stare lata sie tera podzieje?.   Po zapelnieniu dzienniczka  stosownymi ,,notatkami,, dyskretnie go gubilam w drodze  do domu. Ale musze przyznac ,ze oszczedna bylam bo czekalam az  sie zapelni calkiem , nie tylko tam gdzie  uwagi :)

3.W szkole bylo zwykle nudno wiec  postanowilam z Violetta sprawdzic czy mozna plywac na tratwie  w ogromnej kaluzy. Mozna ! Tratwa byla jakimis  zbitymi dechami  i nie wiadomo dlaczego  lezala w ogromnej kaluzy  w rogu szkolnego boiska...  I tylko znow  w poznawaniu swiata  od strony praktycznej przeszkodzila mi nauczycielka. Odkrywca nie zostalam  ale  przygoda warta byla spoznienia na lekcje i kolejnej uwagi .

4. Jak nie dane mi bylo plywac to moze  weterynaria? Czas poza szkola spedzalam z Violetta ,pewnego zimowego dnia  a mroz byl wtedy okropny!  postanowilysmy  zabrac sie za psa i odciac mu ogon . Nie wiem po co nam byl ten ogon  ale koniecznie musialysmy go miec. Spokojnie pies byl zdechly juz od kilku dni i lezal dobrze  zamrozony . Na szczescie byl tak  zamrozony ,ze ogon sie nie dal ukroic... i chyba dobrze  bo  pies  byl 1  a my 2...

4a.  Upolowalam 2 bzykajace sie zaby,  ropuchy  wlasciwie  bo wielkie byly:) w milosnym uscisku :) i razem z V. ustalilam ze zabiore je  do swojego domu bo mam akwarium. Nalalam wody wsadzilam zaby i poszlam spac. Poznym wieczorem mama wrocila z pracy , szybko polozyla sie spac  i  oka nie zmruzyla :)  zaby daly czadu, kumkajac  cala noc w moim pokoju . Mina  mamy rano - bezcenna!! Rano musialam sie ich pozbyc... Byly tez inne przygody z zabami na bagnach  ale  wyszedlby mi rozdzial a nie podpunkt wiec  sobie daruje ;)

5.Straszylam dzieci w szkole ... Z powodu jakichs  prac, kolo szkoly wykopano wielki dol, jakies  cos  tam bylo  betonowe w srodku, malo istotne  . Najwazniejsze, ze  do tego dolu dzieciaki  wywalaly  rozne smieci  np. rysunki po lekcji plastyki. Na jednej z kartek odwroconej tylem  widniala tylko dziwna plama , rozowa,  ksztaltem przypominala ludzki jezyk :)   Oczywiscie tylko ja  i Violetta wlazlysmy do tego dolu  i z daleka kijem pokazywalysmy dzieciakom , jakie tu okrutne rzeczy mialy miejsce  , ze ludzki jezor  lezy sobie  w dole.  Wszycy sie bali i nikt nie mial odwagi zejsc  i sprawdzic osobiscie.

6. Poza szkola  chodzilysmy tez  do kosciola  , jak reszta grzecznych dzieci :)  tyle ,ze w kosciele  tez bylo jakos malo atrakcyjniei musialam obmyslac plany zeby przetrwac . Na szczescie  zawsze moja  kochana babcia dawala mi  jakies  drobniaki ,,na tace,,  i na szczescie po drodze byl warzywniak :)  kupowalysmy sobie 10dkg  suszonych sliwek i jakos dalo sie msze przetrwac. Siedzialysmy zawsze w lawce pod  zegarem . Zabawa polegala na tym zeby zalozyc te suszone sliwki na kazdy palec od kazdej reki i sobie  zgrabnie  obgryzac.  Czasem  zostawala nam nawet reszta  wiec mozna bylo cos na tace  wrzucic oczywiscie nie zdejmujac  sliwek z palcow:)   Mina koscielnego - bezcenna !!! A tak swoja droga  sie dziwie  jak moglysmy zjadac po 10 deko suszonych sliwek kazda  i bez sensacji  wrocic do domu...

7.Do 5 klasy podstawowki sikalam w majtki.  Nie  zeby zaraz  z choroby jakiejs  tylko glownie przez  Violette... po prostu lazenie po lekcjach  zaaawsze  sie  rozciagalo w czasie  , bo przeciez  tyle rzeczy do zrobienia  a sikac nie ma gdzie  , a ze  zwykle    dopadala nas  extremalna glupawka   sikanie ze  smiechu zdarzalo sie nadzwyczaj czesto.

8.Z nudow , zimowa pora kiedy juz naprawde nie bylo co robic  robilam w domu ognisko w ogromnej popielniczce  a z kim to juz  chyba wiadomo...

9. W bardziej  doroslym zyciu ;   zareczalam sie 3x  ,  w tym 2x z moim ulubionym mezem . W kolejnosci
Piotr-  Bartek - Piotr  :)  ( czasem warto wejsc dwa razy do tej samej rzeki )

10. Mojego ulubionego meza  mam z kolonii :)  i kumplujemy sie juz od 21 lat
10a.  Przyjaciolke mam od przedszkola  ale powiedziala ,ze mi cos obetnie jak napisze od ilu to juz lat :)

Do zabawy w odkrycie swoich 10 tajemnic zapraszam  Madzike http://polkadotandcherry.blogspot.com/

14 mar 2011

Wiosenne porzadki

Niestety u mnie  jeszcze  na wiosenne porzadki czas nie nadszedl :)   ale  u sasiadow   tak!  w zwiazku z czym mam nowy stol :)   NO I CO Z TEGO ZE TRZECI :) takiego jeszcze nie mialam :)  Ten  najnowoczesniejszy ,stalowo-szklany  bedzie sie musial z nami pozegnac i pomimo tego ze ma niecale 2 lata  wcale mi go nie zal. Dzis wyskoczylismy z ulubionym mezem na szybkie zakupy, podjezdzamy  pod  dom a tam ,obok  smietnika taki rarytas! Dlugo sie nie zastanawialismy, dobrze ze moj maz  jest juz calkiem oswojony ze  zbieractwem wszelkim :)  wzial te stolowa  noge bo stol byl rozkrecony i niesie  do  domu. Po chwili zaczepia nas sasiadka  z domu obok i mowi  to moj stol jak wam sie podoba to zaraz wam sruby przyniose :) W ten sposob stalismy sie bogatsi o kolejny stol i wkrotce  zabiore sie za  jego ,,szuranie,,  i bielenie.


Byly do tego jeszcze krzesla  ale tylko 2 wiec  chyba poczekam na jakis fajny komplet ;)


8 mar 2011

8 marca ...

Pamietam z dziecinstwa taka scene...  co roku w przedszkolu akademia i przyglupawe wystepy przed zaproszonymi mamami z okazji Miedzynarodowego Dnia Kobiet :)  recytowanie wierszykow a wczesniej klejenie kwiatow z czerwonej krepy i zielonej  bibuly  :)  i do dzis sie zastanawiam dlaczego dziewczynki tez  to musialy odstawiac... te cala szopke  . Przeciez to w koncu tez kobietki ,tylko mniejsze :)

     



****
My jesteśmy straszne strojnisie !
Stroimy siebie, lalki i misie !
My w stosach ciuchów tkwimy po uszy,
wśród płaszczy , wstążek i kapeluszy.
Na nic innego czasu nie mamy,
I wciąż się przez to wszędzie spóźniamy.
Która godzina?
Pora obiadu!
Lecz po obiedzie już ani śladu!
Wszyscy już zjedli ! Talerze puste!
A myśmy wtedy stały przed lustrem!!!



milo jest byc kobieta  codziennie a nie tylko 8 marca