Poniewaz zostalam zaproszona do zabawy dzis zdradze kilka swoich tajemnic albo raczej faktow ,ktore mialy miejsce w ciagu mojego zycia:) Zastanawiajac sie o czym pisac a o czym raczej nie.... wyszlo mi ,ze powinnam zmienic pseudo z Agnesha na Cruella raczej. Dlaczego? przeczytajcie sami...
1. W wieku lat 3 prawie zaczelam uczeszczac do przedszkola i tam poznalam Violetke, sliczna dziewczynke o jasnych wloskach, no aniol nie dziewczynka , z wygladu oczywiscie tylko i wylacznie. Jak wiadomo - i - daje + wiec skumulowalysmy swoja energie we wszystkich mozliwych dziedzinach zycia przedszkolnego :) To byla jazda ! nie ma jak brojenie razy 2 wynikiem czego albo stalysmy w kacie co oczywiscie bylo dalej zabawne albo dostawalysmy w dupe i szlysmy sobie broic dalej , tyle ze po cichu . No grzeczna nie bylam raczej...
2.W szkole siedzialam w lawce z Violetka, niestety tylko na poczatku,bo pani miala jednak inny pomysl na zajecia niz my:) Posadzila nas osobno co objawilo sie rozkwitem epistolografi i namietnie posylalysmy sobie krotkie lisciki , za ktore dostawalysmy uwagi a reszta klasy ryczala ze smiechu kiedy nauczycielka kazala Violetce odczytac glosno co tez takiego waznego musiala mi napisac . Jeden z lepszych , lecial mniej wiecej tak; Ukradli gacie twojemu tacie zlodzieje, gdzie ten twoj tata na stare lata sie tera podzieje?. Po zapelnieniu dzienniczka stosownymi ,,notatkami,, dyskretnie go gubilam w drodze do domu. Ale musze przyznac ,ze oszczedna bylam bo czekalam az sie zapelni calkiem , nie tylko tam gdzie uwagi :)
3.W szkole bylo zwykle nudno wiec postanowilam z Violetta sprawdzic czy mozna plywac na tratwie w ogromnej kaluzy. Mozna ! Tratwa byla jakimis zbitymi dechami i nie wiadomo dlaczego lezala w ogromnej kaluzy w rogu szkolnego boiska... I tylko znow w poznawaniu swiata od strony praktycznej przeszkodzila mi nauczycielka. Odkrywca nie zostalam ale przygoda warta byla spoznienia na lekcje i kolejnej uwagi .
4. Jak nie dane mi bylo plywac to moze weterynaria? Czas poza szkola spedzalam z Violetta ,pewnego zimowego dnia a mroz byl wtedy okropny! postanowilysmy zabrac sie za psa i odciac mu ogon . Nie wiem po co nam byl ten ogon ale koniecznie musialysmy go miec. Spokojnie pies byl zdechly juz od kilku dni i lezal dobrze zamrozony . Na szczescie byl tak zamrozony ,ze ogon sie nie dal ukroic... i chyba dobrze bo pies byl 1 a my 2...
4a. Upolowalam 2 bzykajace sie zaby, ropuchy wlasciwie bo wielkie byly:) w milosnym uscisku :) i razem z V. ustalilam ze zabiore je do swojego domu bo mam akwarium. Nalalam wody wsadzilam zaby i poszlam spac. Poznym wieczorem mama wrocila z pracy , szybko polozyla sie spac i oka nie zmruzyla :) zaby daly czadu, kumkajac cala noc w moim pokoju . Mina mamy rano - bezcenna!! Rano musialam sie ich pozbyc... Byly tez inne przygody z zabami na bagnach ale wyszedlby mi rozdzial a nie podpunkt wiec sobie daruje ;)
5.Straszylam dzieci w szkole ... Z powodu jakichs prac, kolo szkoly wykopano wielki dol, jakies cos tam bylo betonowe w srodku, malo istotne . Najwazniejsze, ze do tego dolu dzieciaki wywalaly rozne smieci np. rysunki po lekcji plastyki. Na jednej z kartek odwroconej tylem widniala tylko dziwna plama , rozowa, ksztaltem przypominala ludzki jezyk :) Oczywiscie tylko ja i Violetta wlazlysmy do tego dolu i z daleka kijem pokazywalysmy dzieciakom , jakie tu okrutne rzeczy mialy miejsce , ze ludzki jezor lezy sobie w dole. Wszycy sie bali i nikt nie mial odwagi zejsc i sprawdzic osobiscie.
6. Poza szkola chodzilysmy tez do kosciola , jak reszta grzecznych dzieci :) tyle ,ze w kosciele tez bylo jakos malo atrakcyjniei musialam obmyslac plany zeby przetrwac . Na szczescie zawsze moja kochana babcia dawala mi jakies drobniaki ,,na tace,, i na szczescie po drodze byl warzywniak :) kupowalysmy sobie 10dkg suszonych sliwek i jakos dalo sie msze przetrwac. Siedzialysmy zawsze w lawce pod zegarem . Zabawa polegala na tym zeby zalozyc te suszone sliwki na kazdy palec od kazdej reki i sobie zgrabnie obgryzac. Czasem zostawala nam nawet reszta wiec mozna bylo cos na tace wrzucic oczywiscie nie zdejmujac sliwek z palcow:) Mina koscielnego - bezcenna !!! A tak swoja droga sie dziwie jak moglysmy zjadac po 10 deko suszonych sliwek kazda i bez sensacji wrocic do domu...
7.Do 5 klasy podstawowki sikalam w majtki. Nie zeby zaraz z choroby jakiejs tylko glownie przez Violette... po prostu lazenie po lekcjach zaaawsze sie rozciagalo w czasie , bo przeciez tyle rzeczy do zrobienia a sikac nie ma gdzie , a ze zwykle dopadala nas extremalna glupawka sikanie ze smiechu zdarzalo sie nadzwyczaj czesto.
8.Z nudow , zimowa pora kiedy juz naprawde nie bylo co robic robilam w domu ognisko w ogromnej popielniczce a z kim to juz chyba wiadomo...
9. W bardziej doroslym zyciu ; zareczalam sie 3x , w tym 2x z moim ulubionym mezem . W kolejnosci
Piotr- Bartek - Piotr :) ( czasem warto wejsc dwa razy do tej samej rzeki )
10. Mojego ulubionego meza mam z kolonii :) i kumplujemy sie juz od 21 lat
10a. Przyjaciolke mam od przedszkola ale powiedziala ,ze mi cos obetnie jak napisze od ilu to juz lat :)
Do zabawy w odkrycie swoich 10 tajemnic zapraszam Madzike http://polkadotandcherry.blogspot.com/
20 mar 2011
18 mar 2011
14 mar 2011
Wiosenne porzadki
Niestety u mnie jeszcze na wiosenne porzadki czas nie nadszedl :) ale u sasiadow tak! w zwiazku z czym mam nowy stol :) NO I CO Z TEGO ZE TRZECI :) takiego jeszcze nie mialam :) Ten najnowoczesniejszy ,stalowo-szklany bedzie sie musial z nami pozegnac i pomimo tego ze ma niecale 2 lata wcale mi go nie zal. Dzis wyskoczylismy z ulubionym mezem na szybkie zakupy, podjezdzamy pod dom a tam ,obok smietnika taki rarytas! Dlugo sie nie zastanawialismy, dobrze ze moj maz jest juz calkiem oswojony ze zbieractwem wszelkim :) wzial te stolowa noge bo stol byl rozkrecony i niesie do domu. Po chwili zaczepia nas sasiadka z domu obok i mowi to moj stol jak wam sie podoba to zaraz wam sruby przyniose :) W ten sposob stalismy sie bogatsi o kolejny stol i wkrotce zabiore sie za jego ,,szuranie,, i bielenie.
Byly do tego jeszcze krzesla ale tylko 2 wiec chyba poczekam na jakis fajny komplet ;)
8 mar 2011
8 marca ...
Pamietam z dziecinstwa taka scene... co roku w przedszkolu akademia i przyglupawe wystepy przed zaproszonymi mamami z okazji Miedzynarodowego Dnia Kobiet :) recytowanie wierszykow a wczesniej klejenie kwiatow z czerwonej krepy i zielonej bibuly :) i do dzis sie zastanawiam dlaczego dziewczynki tez to musialy odstawiac... te cala szopke . Przeciez to w koncu tez kobietki ,tylko mniejsze :)
****
My jesteśmy straszne strojnisie !
Stroimy siebie, lalki i misie !
My w stosach ciuchów tkwimy po uszy,
wśród płaszczy , wstążek i kapeluszy.
Na nic innego czasu nie mamy,
I wciąż się przez to wszędzie spóźniamy.
Która godzina?
Pora obiadu!
Lecz po obiedzie już ani śladu!
Wszyscy już zjedli ! Talerze puste!
A myśmy wtedy stały przed lustrem!!!
Stroimy siebie, lalki i misie !
My w stosach ciuchów tkwimy po uszy,
wśród płaszczy , wstążek i kapeluszy.
Na nic innego czasu nie mamy,
I wciąż się przez to wszędzie spóźniamy.
Która godzina?
Pora obiadu!
Lecz po obiedzie już ani śladu!
Wszyscy już zjedli ! Talerze puste!
A myśmy wtedy stały przed lustrem!!!
milo jest byc kobieta codziennie a nie tylko 8 marca
Subskrybuj:
Posty (Atom)