8 paź 2009

SHOPPING...



Shopping  to choroba nieuleczalna,      przynajmniej tak mi sie  wydaje  i tak jest w moim przypadku . Wyszlam dzis tylko na  chwile , mialam kupic  tylko absolutnie niezbedne produkty na obiad  ...mialam... ale co ja mam poradzic na to ,ze jestem uzalezniona  od  wszelkich targow, ryneczkow, bazarow i innych  charity shopsow , ktore  kusza  juz  z  wystawy , jakimis  bialymi pierdolkami , koszyczkami , wianuszkami itp.   no musialam wejsc...  a  po drodze   do domu  jeszcze  musialam poogladac  rupiecie  w lokalnym sklepiku ze starociami , wpadl mi w oko  calkiem fajny maly okragly stolik  z cudnie  pogietymi nogami  ,przywalony jakas  okragla buda dla  psa  tudziez  innego kota ,  na  szczescie  podjechal autobus  i nie zdazylam  poogladac  do konca .  Na  szczescie  dla  mojej kieszeni  bo  po drodze  zdazylam jeszcze  kupic  sobie  martensy ,   to taki sentyment  z  lat  szkolnych jeszcze , nie  wiem dlaczego   ale  ja sie  poprostu kocham w  tych butach , moga byc  wlasciwie  w kazdym kolorze ,  dzis  wypadlo  na  nieco  punkowa   zielen  ,  no  naprawde  nie moja wina ,ze  akurat  na takie  byla  promocja :)      Wybralam sie  po dziecie  moje  do szkoly w nowym obuwiu ,postanowilam po drodze  zrobic kilka zdjec bo jesienny dzien byl dzis  wyjatkowo piekny .        Naprawde piekny  i pelen niespodzianek   bo kolejna  zrobil mi moj wlasny ,osobisty oraz  ulubiony maz , wracajac  z pracy kupil mi jedna  z moich ulubionych gazet  z dodatkiem :)  jakim byl kalendarz na  2010 rok , chyba jeszcze  nigdy nie  mialam kalendarza  tak szybko ,   teraz  nie pozostaje mi juz innego  jak oddac  sie  calkowicie  temu co uwielbiam .... klejeniu,dlubaniu  i  tym podobnym sprawom...                    

1 komentarz: