nie pisalam bo i nie bylo o czym... ostatnie tygodnie byly dla nas bolesne i to doslownie
pogoda dopisuje wiec dzieci bawia sie grzecznie przed domem , na rowerach , na hulajnogach jedne jezdza powoli , dostojnie , delektuja sie jazda ;) a inne niczym strus pedziwiatr , fiuuuu i tyle ja widzieli
bo o mojej ulubionej corce mowa :) jechala , jechala az nastapila ,,pewna nierownosc,, terenu ... co dzialo sie potem ; ano sceny dantejskie , nie wiedzialam co mam najpierw zrobic . Na szczescie po obmyciu krwistych zaciekow ,kilku zdjeciach z rentgena , pieciogodzinnym pobycie w Mayday Hospital i nalepieniu kilku wielkich plastrow wrocilismy do domu i rownowagi psychicznej :) Na nieszczescie dziecko walnelo glowa w chodnik, ulamalo przedni zab, tak niefortunnie ,ze wystawal nerw... a ze w szoku byla to mowi ze nie bolalo... nie wiem jakim cudem :) trudno ,zab martwy bedzie i do reperacji.Pierwsze zabiegi juz ma za soba ,kolejne za 3 miesiace . Zdjecie zrobione komorka z boku , bo przod bardzo drastyczny...
Po czasie na okolicznosc te nieszczesna wpadl mi do glowy wierszyk glupawy :) bo na szczescie oprocz tego zeba nic sie nie zlamalo :) a jedynym zaleceniem bylo ;nie skakac , nie szalec i lykac paracetamol , w razie objawow wstrzasu mozgu skontaktowac sie z lekarzem prowadzacym.
***********************************************************************
Spotkal pech Natalie nieboge
i dal jej hulajnoge.
Tak na niej szalala,
ze az zab zlamala.
Potlukla sie jak literki z abecadla
Jak ja mama zobaczyla to zbladla.
Tata krzyczal w wielkiej trwodze:
Chyba ma zlamanie w nodze!!!
Wiec czym predzej pojechali
do szpitala na sygnale.
Tam pan Doktor dal plasterki,
przeswietlil glowe i nerki.
I oznajmil milym glosem:
Nic takiego nie stalo sie :)
Wiec spokojni juz o zdrowie
swej coreczki gapci malej
Wsiedli razem do taksowki
i do domu pojechali.
( w domu paracetamola dali)
I tak to bywa , czytelniku moich wierszy
Kto ma pecha ten lezy pierwszy !
Oj faktycznie pechowa hulajnoga.... szybkiego powrotu do zdrówka! i mniej nierówności zyczę!
OdpowiedzUsuńEch, dzieciaki i te ich nierówności terenu - Kaj ostatnio bawił się z Kubasem w wyścigi i ledwo wystartował - zaliczył chodnik - broda, oba kolana i łokcie zdarte, krew się leje- najbardziej się bałam o brodę bo kapało i kapało z niej - ale po obmyciu było ok- strupy już schodzą.
OdpowiedzUsuńPozdrówka dla Natalii:)
Moje dziecię zdolne niesłychanie spadło z drabinki na dzień przed Komunią.Giczoł wyglądał tragicznie,ale przeżyła ;)
OdpowiedzUsuńPozdro dla Twojego Skarbu.