16 lut 2010

nocne zycie...

mamy ferie :)     a wlasciwie  tzw. half term ,  czyli tydzien wolnego  w trymestrze wiec  wykorzystujemy  wolny czas  i spedzamy milo czas  wszyscy razem .   Fajne jest to, ze nie trzeba  klasc  sie wczesnie, nie trzeba  rano wstawac  i mozna  wypuscic sie na nocny spacer w centrum  albo np. na kolacje .  Albo jedno i drugie :)
13 lutego (bo wcale nie jestesmy przesadni) postanowilismy  zjesc   na kolacje  cos innego niz zazwyczaj 
i udalismy sie do restauracji .  Nie  wiem jak wy  ale moja  rodzina przepada za  krewetkami , osmiornicami  i innymi morskimi zyjatkami :) 
 
  
 niektorym poslugiwanie sie  paleczkami nie sprawia klopotu...
Jedzenie bylo pyszne , bardzo fajnie podane  a biorac pod uwage znajoma obsluge moge  z czystym sumieniem polecac  to miejsce .  Na  zakonczenie  byl  deser , czego jak czego  ale  deseru w zyciu bym sobie nie odmowila!  Bylo czekoladowe  ciacho  na goraco z lodami waniliowymi... niebo w gebie ,   w  srodku ciastka  plynna  czekolada.....

 
zdjecie  zrobione  ,,na szybko,,  bo  wszystko szybko znikalo,musialam sie spieszyc ;)
 ja  zamowilam  lody ,  a  kelner  zaserwowal mi je tak:

 
kazda galka loda serwowana osobno na lisciu i kruszonym lodzie
moim faworytem sa  te o smaku mango  i papaja 
Na koniec  tego szalenstwa poszlismy troche polazic w najblizszej okolicy i spalic  troche kalorii ;)
Londyn noca  potrafi zaskoczyc 

 

ktos mial ochote na romantyczna przejazdzke ...  ale mozna  tez bardziej zwyczajnie , samochodem ;)
taxi  do wyboru do koloru
jeszcze  chwile posiedzielismy w lodce 
 
rzut oka na ,,zegarek,,  i mozna  wracac  do domu 

 
W nastepny piatek kolejne  szalenstwa , przez weekend  testujemy nowy hotel , ktory lada moment bedzie otwarty 

2 komentarze:

  1. mily opis przyjemnego wieczoru:)...uwielbiam sushi, itp..ale rowniez deser wyglada smakowicie...mmmmmm...pozdrawiam serdecznie...e

    OdpowiedzUsuń
  2. halo halo. tu mowi dora ;)
    wiesz co Aga, spojrzalam na zdjecia z restauracji pobieznie zanim przeczytalam wpis i tylko mi do glowy przyszlo: 'Co u diabla Robert robil w Londynie i jak smial nawet nie dac znac ze przyjezdza ???'
    hehe
    kelner podobny. przepraszam Robercie za degradacje :)

    OdpowiedzUsuń