Czasami czlowiek musi zrobic cos na co ma wlasnie ochote i nie wazne jak moze byc pozno , nie wazne jak bardzo to wydaje sie irracjonalne. Na szczescie domownicy sa juz w miare przyzwyczajeni do tego , ze w srodku nocy wstaje i ,,cos tam sobie dlubie,, bo wlasnie mi sie przypomnialo,ze mamy jesien a ja mam wlasnie swieza dostawe kasztanow i zoledzi z wczorajszego spaceru . Przeczytalam kilka dni temu w jednym z ulubionych blogow ,ze ktos mial ochote zrobic kasztanowego ludka , no nie powiem ,tez mnie kusilo ... i tak powstal kon . Kon jaki jest kazdy widzi . Z kasztanami poszlo latwo i wisza teraz sobie przy wejsciu witajac naszych gosci a ze niestety jak mnie cos napadnie to zazwyczaj trzyma dluzej wiec aby umilic sobie prace w kuchni , popelnilam kolejny wianek -kwiatowy . Kwiaty te rosna przy naszym domu ale niestety w miejscu publicznym , mnie samej bylo jakos glupio tak poprostu wyjsc i obciac troche krzaka wiec pozalilam sie mezowi , ze taki fajny krzak rosnie i sie marnuje ;) na co maz bohatersko stwierdzil ,ze natychmiast uda sie na okoliczny trawnik i zdobedzie ten krzak dla swej ulubionej zony! skoro pies sasiada moze codziennie zalatwiac sie pod naszym oknem i do tej pory nie ukarano go stosownym mandatem to my mozemy sobie urwac kilka usychajacych galazek . a wianek,choc troche krzywy wisi sobie w kuchni :)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz